Jeśli czytasz ten wpis, to zapewne jesteś zabieganą kobietą. Kobietą, która pracuje wiele godzin, musi jeszcze odebrać dzieci z przedszkola i ogarnąć mieszkanie. Kobietą, która po pracy gna zaraz na fitness, lekcje gry na gitarze czy realizuje inne swoje pasje. Kobietą, która postanowiła zostać w domu i zająć się dziećmi. Kobietą, która nie ma dużo wolnego czasu, a jeśli go znajdzie, to chce spędzać go na realizacji siebie, a nie np. przy garach, przygotowując codziennie obiad składający się z pięciu dań. Jeśli jesteś taką kobietą, to leniwe gotowanie jest ZDECYDOWANIE dla Ciebie.

Gotuj nie dłużej niż 30-45 minut

Zawsze lubiłam gotować – w kuchni potrafiłam spędzić kilka godzin, by przygotować dla dużego M. smaczny i finezyjny obiad. I każdego dnia inny! Jednak kiedy na świecie pojawił się mały M., to doba jakby się skurczyła – musiałam zacząć kombinować. W naszym przypadku najbardziej sprawdziło się gotowanie przez maksymalnie 45 minut i to z czasem poświęconym na np. obranie ziemniaków. 45 minut to wystarczający czas, bym przygotowała obiad podczas drzemki małego M. Oczywiście zdarzają się dni, gdy muszę zrobić obiad jak mały M. nie śpi. Gotowanie przez 45 minut również się sprawdza i w tym przypadku – syn ze spokojem potrafi tyle czasu wysiedzieć w krzesełku do karmienia. Obserwuje mnie wtedy, a ja podsuwam mu od czas do czasu zabawki (lub produkty do spróbowania). I każdy z nas jest zadowolony!

Gotuj raz na kilka dni

Jak wiecie, jestem Leniwą Panią Domu i przyznam Wam się do czegoś – nie gotuję codziennie. Jeśli już stoję przy garach, to obiad zawsze przygotowuję na co najmniej dwa dni, a w ostatnim czasie zdarza się, że gotuję raz na trzy dni. Zdecydowanie wolę jednego dnia poświęcić więcej czasu na obranie dodatkowych warzyw niż zaczynać cały proces gotowania każdego dnia, choć gotować bardzo lubię. Dlaczego? Szkoda mi czasu – wolę poświęcić ten czas na zabawę z małym M., szydełkowanie czy ogarnięcie mieszkania po zabawie lub też napisanie do Was kilku słów.

Przygotuj tygodniowe menu

Leniwe gotowanie, to dla mnie zorganizowane gotowanie. Wiem, brzmi trochę dziwnie, ale już tłumaczę. Są tygodnie, gdzie siadam z notesem w piątek wieczór i ustalam co i kiedy ugotuję na obiad. Duży M. jedzie wtedy na zakupy z przygotowaną przeze mnie listą zakupów. Jeśli wiem co ugotuję na obiad danego dnia i mam już przygotowane wszystkie składniki, to nie tracę czasu na zakupy. Takie akcje zakupowe zdarzają mi się wtedy, gdy tygodniowego menu nie mam przygotowanego i kupuję wszystko jak leci (bo może artykuł X czy Y się przyda). A potem dużo z tego leci do kosza, bo nie zostało wykorzystane, niestety.

Gotuj dania jednogarnkowe

Wiecie co jeszcze się sprawdza przy leniwym gotowaniu? Dania jednogarnkowe! Obecnie takie dania są dla mnie absolutnym hitem – po ich zrobieniu (i zjedzeniu) pozostaje bardzo mało naczyń do zmywania. Nie wyobrażam sobie teraz gotować obiad, przy którym musiałabym używać czterech garnków i mieć wszystkie zajęte palniki na kuchence – no way! Zdecydowanie wolę pokroić składniki, wrzucić je do jednego gara (lub piekarnika) i po 30 minutach mieć przygotowany obiad. Na kilka dni oczywiście. Do takich dań zaliczam m.in. makaron chiński z mięsem mielonym czy leczo.

W domu miej zawsze składniki na jedną potrawę

Zdarzają się takie dni, kiedy nie mam czasu (lub chęci) by wyjść na zakupy i kupić odpowiednie składniki na obiad. Duży M. wtedy też nie ma na to czasu (lub chęci – zdarza się, prawda?). A obiad trzeba zjeść, i co wtedy? Można oczywiście zadzwonić po jakiegoś fast fooda, ale przyjmijmy, że chcemy sami coś ugotować. Na takie okazje trzymam  w kuchni zawsze składniki na makaron w sosie śmietanowo-serowo-ziołowym. W szafce (i lodówce) zajmują mało miejsca, a na dodatek potrawa składa się ze składników, które bardzo często używam, więc na bieżąco je uzupełniam i są zawsze świeże (w sensie, że nie przeterminowane).

W domu miej zawsze jakąś mrożonkę lub słoik

Nie wiem jak u Was, ale u mnie zdarzają się też takie dni, gdzie absolutnie nie mam ochoty myśleć nad tym, co ugotować. Wtedy z pomocą przychodzą mi… mrożonki. Wystarczy kupić jedno opakowanie np. pierogów i w razie wypadku obiad zawsze będzie gotowy w kilka minut. Oprócz mrożonek trzymam też dwa kupne słoiki z gołąbkami czy klopsikami w sosie pomidorowym. Nie korzystam z nich często, ale lepiej się czuję mając je schowane, bo wiem, że w razie wypadku nie zostaniemy bez jedzenia. Jeśli nie chcecie kupować gotowców (bo nie lubicie takich rozwiązań) to…

Mroź nadmiar jedzenia

Lubicie klopsy? My uwielbiamy! Nie lubię za to robić ich każdego dnia od podstaw – zdecydowanie wolę poświęcić na to np. wolną sobotę i przygotować klopsy o różnych kształtach, smakach, z różnego mięsa czy warzyw. Co robię z nadwyżką? Mrożę i wykorzystuję przy najbliższej okazji. Dzięki temu, że część dania mam już wcześniej przygotowane (bo przy klopsach wystarczy tylko utrzeć np. surówkę z marchwi i jabłka i zrobić puree ziemniaczane), to oszczędzam później czas przy gotowaniu. A jak oszczędzam czas na jednej czynności, to mam przecież czas na przyjemności :).

Tak właśnie wygląda moje codzienne leniwe gotowanie. W sumie, to tymi zasadami kieruję się również przy przygotowywaniu potraw na imprezy. Leniwe gotowanie sprawdza się wtedy jeszcze lepiej.
A czy Wy kierujecie się podobnymi zasadami przy przygotowywaniu obiadów?

Podobne wpisy

6 thoughts on “Leniwe gotowanie Kasi Gosposi

  1. Fajne sposoby! Ja gotuję zawsze zupę na dwa dni, a drugie staram się codziennie. Za to uwielbiam mrożonki i staram się też jak najczęściej przygotowywać tygodniowe menu – zdecydowanie ułatwia to gotowanie i pozwala oszczędzać czas!

  2. Też gotuję na kilka dni, bo przy mojej dwuosobowej rodzinie lepiej wykorzystać wszystkie produkty od razu po zakupie. W zamrażarce mam ryby i mrożonki, w spiżarce potężny składzik z kaszami i ryżem, w piwnicy warzywa – także zawsze coś się ugotuje, nawet jak nie ma nic w lodówce 🙂

  3. “Jeśli czytasz ten wpis, to zapewne jesteś zabieganą kobietą.”

    Zapewne – robi różnicę 🙂

    A serio – to jest wpis idealny dla samotnego faceta, zwłaszcza te dania jednogarnkowe (kto widział zlew słomianego wdowca – ten wie, co mam na myśli 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *